wtorek, 16 lipca 2013

Notka poweekendowa - part II

'Boss is in da house' - czyli, jak to z moim dzieckiem bywa... 


Charakter typowy dla bliźniaka: niby wszystkich zna, niby jest na tyle duży, żeby zachowywać się na poziomie - a jednak... są "ale" (niby dąsy, niby "nie chce mi się z tobą gadać") przez pierwsze pół godziny, a później "hulaj dusza, piekła nie ma". I jak zawsze obiera sobie kogoś z najbliższych za przewodnika i opiekuna i obserwuje, obserwuje, obserwuje...
A ja obserwuję scenki z udziałem Pierworodnego i to jest istna komedia - tak, jak w sobotę...
Otóż w sobotę wybraliśmy się na rodzinną imprezę i moje dziecko zachowywało się, jak prezes i zarządca. Stał na samym środku podwórka i mierzył każdego wzrokiem zza swoich ukochanych Babiatorków. Każdy oczywiście liczy się z "papą" i podchodzi: "Cześć", "Podasz rękę" - reakcja: żadna! Istny Don Corleone - "A co TY mi tu będziesz z rękami wyjeżdżał..." i koniec tematu. Każdy leci, jak pszczółka do miodu - "bo taki słodziak", "jaki on śliczny w tych okularkach" lub "jaki duuuuzi Ty już jesteś! Prawdziwy mężczyzna!" A mój duuuzi mężczyzna niewiele sobie robi z tych komplementów i stoi ze swoją 'pokerface', jak gdyby nigdy nic.


Sytuacja poprawia się dopiero, kiedy na placu boju są "we dwoje" - czyli boss razy dwa: najmłodsze
i trochę starsze w rodzinie. Wtedy mojemu dziecku humor wraca, w jakiś niewyjaśnionych okolicznościach
i nagle głos się pojawia (donośny, wierzcie mi). Moje dwa ukochane łobuzy dokazują na całego - to własne
i cioteczne - to najbliższe i najczęściej widywane :-) A niedługo łobuzów będzie w ilości cztery i wtedy to już chyba nikt tego nie ogarnie).


Tego dnia mojemu dziecku na tyle dopisywał humorek, że nawet "pozwolił" łaskawie na kilka ustawionych fotek. I to jest nie byle jaki wyczyn, bo moje dziecko nie usiedzi na miejscu nawet sekundy, a o pozowaniu do zdjęć nie mówiąc. Nie mogłam wyjść z podziwu, jak spokojnie "pozował" i tylko pytał: "juś?"... i dalej pędem, gdzie nogi poniosą.
Ale ustrzeliłam  w końcu zdjęcie, które uznaję za swój "powerplay" tego dnia. Reakcja dziecka po raz pierwszy mnie samą zaskoczyła - "uśmiechnij się do mamusi"...


SZAŁ... nic więcej nie mam do powiedzenia - tylko patrzę, patrzę i napatrzeć się nie mogę :-D


A tu "dorwany" w chwili oglądania bajki - najłatwiejszy cel z możliwych :-)


Mała przekąska, której nie omieszkałam uwiecznić...


... i smutne oczęta, bo w "baji" nie tak poszło, jak powinno.

Ale za to niedziela, ale za to niedziela... 
niedziela pod znakiem odkrywania - wszystkiego, co nie ucieka na drzewo (w postaci kotów); kur (które zamknięte, bo dziecko zaganiałoby na śmierć chyba), co tylko można zbadać i obejrzeć lub zjeść (jak agrest prosto z krzaczka w czasie samodzielnego spaceru po ciocinym ogródku).
Na zakończenie dnia oboje byliśmy szczęśliwi z naszych odkryć - dziecko: bo pod dziwną, wielką płachtą odnalazło skarb, jakiego się tam raczej nie spodziewało i nigdy wcześniej nie widziało, a ja: bo upolowałam kolejny mały klejnocik do swojej kolekcji "do odnowienia".

Ta dam!


Ten uśmiech mówi sam za siebie... szczęście nie do ogarnięcia. "Duzi bzium" odkryty w garażu zajął dziecku resztę dnia - dotykał, głaskał, wzdychał i w ogóle - cuda. A po chwili otrzeźwienia "kjucie" - i nie ma to, tamto - trzeba dziecku "bziuma"otwierać!


A teraz... wujek Kris (jeśli to czyta) dostaje zawału i ziemia się rozstępuje pod nogami! Tak - moje dziecko zażyczyło sobie 'siadź kam' i został posadzony - do sesji, dla mamy, do zdjęć... i zejść nie chciał i w ogóle autka na krok nie chciał odstąpić "mój, mój, mój". Coś czuję, że kiedy wujek przyjedzie, trzeba będzie zalać bak i na przejażdżkę jakąś wyciągnąć, bo niestety obiecane było, a dziecko moje pamiętliwe jest jak nikt :-)


A na koniec "my little precious" - niby nic, taka tam sobie STARA brzydka (może nawet spróchniała) taca...


... ale dla mnie skarb! Odnowienie jej lub (może tu lepiej będzie brzmiało) postarzenie, to jeszcze nie powód do dumy czy radości, ale... Ale to już zupełnie inna historia ;-)

To jeszcze nie koniec historii i zdjęć, ale czas mnie nagli, bo pakowanie, wyjazd - innymi słowy 'holideje' się zaraz zaczynają, a ja tu siedzę i sobie piszę... czas na mnie - bawcie się dobrze, może skrobnę co nie co z Gdańska, jakieś fotki wrzucę, a tymczasem ogłaszam przerwę urlopową :-)



2 komentarze:

  1. super fotki porobiłaś - nic tylko scrapować albumy i layouty z nich ;) taca - sakarb - już ja wiem, ze z niej cudo zrobisz!!! udanego wypoczynku :**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję kochana! Szkolę się, szkolę w fotografii - przynajmniej tak mi się wydaje ;-) A planów na zdjęcia mam już tysiące tylko nie wiem, jaki będzie efekt końcowy, ale powolutku coś się wyscrapuje :-D Pozdrawiamy cieplutko znad Zatoki :-*

      Usuń